Skandal na Politechnice

Skandal na Politechnice Wrocławskiej zatacza coraz szersze kręgi. Pisze już o nim nie tylko Gazeta Wyborcza, którą wielu oskarża o stronniczość ale także portal publicznej telewizji TVP. W całym tekście rzuca się w oczy jedno zdanie: Nasi rozmówcy nieoficjalnie mówią, że sprawa wyszła na jaw, bo zatrzymani pokłócili się i zaczęli na siebie donosić. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o…

Ciąg dalszy następuje…

Podobnie jak poprzedni wpis także i ten reprezentuje jedynie poglądy podpisanego z imienia i nazwiska, “dzwonków” i stanowiska autora wpisu. Niestety sprawa “rozwija się” a kolejne publikacje Gazety są oraz bardziej fascynujące. Prokuratura zarzuca Adamowi J., że wraz z pięcioma innymi naukowcami z Politechniki, w ciągu kilku lat wyłudził 1,8 mln zł grantów na badania naukowe, których nigdy nie przeprowadzili. Zaczyna to być coraz bardziej fascynujące – badań nie przeprowadzili, a wyniki opublikowali. Proponuję oskarżyć kilka wydawnictw, komitetów redakcyjnych i recenzentów! Co więcej ponieważ oskarża się już 5+1 osób skala jednostkowa wymaga przeliczenia. Na “twarz” wychodzi miesięcznie brutto-brutto 2777 złotych, co oczywiście przy liczbie niedożywionych dzieci jest naganne. Bo wykształciuchy i jajogłowi powinni tyrac za minimum socjalne! Kolejny cytat jest równie ciekawy: – Niejednokrotnie otrzymywałem do podpisania umowy in blanco – opowiada “Gazecie” Antoni B.* Tego typu naganna forma świadczy o zaufaniu do “grantobiorcy”, ale jak widać kij ma dwa końce. To, co było wyrazem zaufania może być powodem oskarżenia. A czyż tak głeboko wewnętrznie uczciwy Antonii B. gdy podpisywał te umowy miał przystawiony do głowy pistolet, czy może robił to z radością? Dalej zaczyna być bardziej strasznie niż śmiesznie… Otóż Antonii B Twierdzi, że gdy zorientował się, że prowadzone badania są lipne, chciał się z całej sprawy wycofać. Wtedy to profesor miał go zacząć szantażować. – Słyszałem, że zniszczy moją karierę, pozbawi mnie doktoratu i uniemożliwi habilitację. Próbował wydelegować mnie za granicę, najpierw do Australii, potem do Kanady. Ostatecznie pomógł w przejściu na inną uczelnię. Niszczenie naukowca przez wysłanie go do Kanady lub Australii budzi jedynie pusty śmiech. Podobnie jak niszczenie poprzez pomoc w przejściu na inną uczelnię! Na koniec coś, czego niechlubny przykład od zawsze dawali nam politycy – taśmy, nagrywanie, haki… Z naszych informacji wynika, że ów człowiek, który winą za przekręty obarczył profesora, dostarczył policji również nagrania prowadzonych z nim rozmów.
Lista kolejnych powodów do oskarżeń może być długa – autoplagiat, plagiat, mobbing, seks… Powyższy tekst nikogo nie ocenia, nikogo nie oskarża, nikogo nie broni. Nie jest też próbą zamiatania czegokolwiek pod dywan. Stanowi jedynie wyraz głębokiego zażenowania całą sprawą. Zażenowania tym mocniejszego, gdyż główny “opowiadacz” i “relator” Gazety, Antoni B. to “noname” – na prośbę naszego rozmówcy, imię i pierwsza litera jego nazwiska zostały zmienione. Widać zabrakło mu odwagi cywilnej w obawie, że aresztowany Profesor zza krat wykończy go wysyłając do USA na Harvard, MIT lub Stanford… Wtedy rzeczywiście mógłby pojawić się problem a może i nawet kompromitacja.

dr. hab. inż. R. Robert Gajewski
Kierownik Zespołu Technologii Informatycznych

Fakty…

Tekst ten zostanie podpisany imieniem i nazwiskiem jego autora, gdyż w żadnym stopniu nie reprezentuje poglądów Dyrektora Instytutu bądź też Dziekana Wydziału. Będzie oczywiście o aresztowaniu Profesora PWr. Są dwie możliwości – albo prasa kłamie, albo… Spojrzmy na fakty opisane w artykule. W latach 2005-2013 czyli przez 9 lat naukowcy w liczbie czterech przywłaszczyli sobie rzekomo 1.8 mln złotych. Wykonajmy proste operacje na poziomie szkoły podstawowej. Podzielmy kwotę przez liczbę lat, następnie przez liczbę osób a następnie miesięcy w roku. Wynik wynosi 4166 zlotych. Tyle teoretycznie “przywłaszczał” sobie każdy z aresztowanych miesięcznie w wersji brutto-brutto, czyli bez naliczania kosztów uczelnianych i wydziałowych. Czy to dużo czy mało? Czy to jest moralne, gdy są niedożywione dzieci? Zgodnie z kryterimi oceny jednostek naukowych ich celem działania jest zdobywanie punktów poprzez publikacje. Spójrzmy na dorobek aresztowanego Profesora. W Web of Science wystarczy wpisac imię nazwisko i adres czyli nazwę miasta. Wyniki wyszukiwania są w załączonym pliku. AdamJ-lista Czy są to ważkie publikacje? O tym poza faktem, że zostały opublikowane w tak zwanych renomowanych czasopismach świadczy liczba ich cytowań, która jest w kolejnym pliku. AdamJ-cytowania Fakty mówią same za siebie. 42 indeksowane publikacje w latach 2005-13. Liczba cytowań 1305, h-indeks 21. Wynik, którego wielu polskich uczonych powinno zazdrościć aresztowanemu. I na tym chyba trzeba zakończyć ten wpis. Jeżeli za takie osiągnięcia naukowe jest się oskarżonym o “oszustwa o znacznej wartości” to jest to poważne zagrożenie dla naszych ojczystych środowisk naukowych. Niewielu grantobiorców jest się w stanie poszczycić takim “urobkiem naukowym”. Czyżby był to początek kolejnego “strzyżenia wykształciuchów”? A może to po prostu element naszego polskiego piekiełka? Może nawet wybitnym uczonym nie wolno już wychodzić przed szereg i… podnosić poprzeczki?

dr hab. inż. R. Robert Gajewski
Kierownik Zespołu Technologii Informatycznych

Grant jak granat…

Prowadzenie badań naukowych może być niebezpieczne. Gazeta donosi: afera, profesor aresztowany… Jak nie wiadomo o co chodzi chodzi o… pieniadze. Wszystkim zatrzymanym pracownikom za oszustwo o wartości przekraczającej 200 tys. zł grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Prof. Adam J., który – zdaniem prokuratury – uczynił z tego procederu stałe źródło utrzymania, może spędzić w więzieniu nawet 15 lat. Oszutwo czy… Wykryto, że mogło dojść do nieprawidłowości przy pięciu badaniach, dotyczących głównie dziur w ich dokumentacji. Do dokumentaji i dziur zawsze się można przyczepić!