Rozporządzenie – udziały jednostkowe i ich wartości punktowe

Żeby nie było za łatwo paragraf 16 wprowadza udziały jednostkowe i ich wartości punktowe. Dalej jest jeszcze ciekawiej!
Paragraf 17.1 mówi, że suma udziałów jednostkowych za uwzględniane w ewaluacji publikacje naukowe autorstwa albo współautorstwa osób o których jest mowa w § 11 ust. 1 pkt 1 i 3, nie może być większa niż 4-krotność średniej wartości iloczynu wymiaru czasu pracy i udziału czasu pracy związanej z prowadzeniem działalności naukowej w ramach danej dyscypliny naukowej wskazanego zgodnie z przepisem art. 343 ust. 1 pkt 16 ustawy ze wszystkich lat z okresu objętego ewaluacją, ustalonego z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku, z czego nie więcej niż 2-krotność tej wartości może przypadać na monografie naukowe, których całkowita wartość punktowa wynosi nie więcej niż 100 pkt, redakcje naukowe takich monografii i rozdziały w takich monografiach.
Paragraf 17.5 mówi zaś, że suma udziałów jednostkowych w publikacjach naukowych uwzględnianych w ocenie ewaluowanego podmiotu w danej dyscyplinie naukowej nie może być większa niż 3-krotność liczby N.
Piękne, co nie! Rodzi się tu pytanie – czy ktokolwiek pomyślał o narzędziu, które pomogłoby w ogarnięciu tego wszystkiego?

Rozporządzenie – wartości punktowe artykułów

Największa rewolucja dokonała się chyba w punktacji artykułów. Po pierwsze zakończyły swój żywot listy A i B. Zamiast tego tworzona jest jedna lista “dedykowana” do pewnego stopnia dyscyplinom. Co więcej zamiast “liniowej” skali (dla listy A 15, 20, 25 … 45, 50, dla listy B 1-15 co jeden punkt) mamy skalę de facto “kwadratową” – 5, 20, 40, 70, 100, 140 i 200. (Odpowiadająca tej skali w przybliżeniu skala liniowa to 2, 4, 7, 10, 12, 14) Mam świadomość, że ma to być czynnikiem motywującym do publikowania w najlepszych czasopismach. Rodzi się tu filozoficzne pytanie co jest najważniejsze – same badania i ich wyniki czy też publikacja. Ale to temat na osobne opowiadanie…
Poza samą skalą punktów przydzielanych czasopismom rewolucja nastąpiła w sposobie dystrybucji punktów. Paragraf 13.1 stanowi, że przeliczeniowa wartość punktowa wieloautorskiego artykułu naukowego wynosi 100% całkowitej wartości punktowej artykułu naukowego jeśli wartość ta wynosi 100, 140 albo 200 punktów. Dla artykułów za 40 i 70 punktów wartość punktowa jest mnożona przez pierwiastek z ilorazu liczby autorów z ewaluowanej jednostki do ogólnej liczby autorów. Dla artykułów za 20 punktów we wzorze nie ma pierwiastka. Jak to działa? Najlepiej pokazać to na przykładzie liczbowym.
Wyobraźmy sobie publikację czterech autorów, w której tylko jeden jest z ewaluowanej jednostki. Dla “tłustych” artykułów nadal liczy się 100, 140 lub 200 punktów. Dla artykułów za 40 i 70 punktów mamy pierwiastek z 1/4 czyli 1/2 i odpowiednio 20 lub 35 punktów. Dla najsłabszej publikacji nie ma pierwiastka i zamiast 20 punktów dostajemy tylko 5. Zgodnie z biblijną zasadą – kto ma będzie mu dodane, kto nie ma będzie mu zabrane.

Rozporządzenie – pierwszy rzut oka…

Pierwsza lektura rozporządzenia doprowadziła mnie do kilku refleksji. Gdybym w tak przejrzystej i czytelnej formie sformułował zasady zaliczania przedmiotu byłby dym i jazda. A w przypadku tego przełomowego rozporządzenia? Po raz pierwszy nie zostało one opublikowane po ocenianym okresie ale w jego połowie. Jest więc kilka możliwości.
Najlepsze instytucje z grupy A+ i te najgorsze kategorii C mają często w pełni stabilną pozycję. Bywa, że denaci kategorii C mają zerowe szanse, żeby się odbić. A prawdziwym liderom nie powinno zaszkodzić żadne nawet najwspanialsze rozporządzenie. Środek ma największe problemy i będzie walczył o poprawę lub utrzymanie pozycji. Może to robić na dwa sposoby.
Już widzę oczami wyobraźni setki osób w dziesiątkach instytucji starających się zrozumieć, jak należy czytać rozporządzenie i jak z niego najlepiej skorzystać. Wiem, czym to pachnie, bo dwukrotnie uczestniczyłem w pracach wydziałowej komisji ewaluacyjnej.
Drug wariant znany jest z historii… systemu podatkowego. Najpierw należy stworzyć odpowiednio skomplikowane przepisy a potem szkolić, szkolić, szkolić. Jeśli instytucja szanuje czas swoich pracowników będzie za tłumaczenie kwadratury koła płacić jak za zboże.
Można oczywiście próbować zjednoczyć wysiłki instytucjonalne. Przedstawiciele danej dyscypliny mają kontakty przede wszystkim z przedstawicielami tej samej dyscypliny, w ramach której będą konkurować o jak najlepszą kategorię. Trudno tu o współpracę. Tu jest raczej konkurencja. Każdy będzie jak w pokerze trzymał karty przy orderach.
Czy uczelnia jako całość wzniesie się ponad skrzeczącą rzeczywistość i pomoże swoim jednostkom? Jak wspomniałem mam doświadczenia już z dwóch ewaluacji. Mam doświadczenia, które każą mi stwierdzić – śmiem wątpić. Najlepsze wydziały czyli nie bójmy się tego słowa – elity – ustalają reguły gry. Słabsze wydziały są chłopcami do bicia. Są obwiniane za całe uczelniane zło. Powiem bardzo szczerze – nie spodziewam się wielkiej pomocy ze strony centrali.
Będzie więc tak jak było. Zamiast kształcić studentów i prowadzić badania naukowe będziemy studiować rozporządzenie. A ja sobie zażartuję jak poprzednio – czy jest takie czasopismo, w którym mógłbym opisać moje zebrane wyniki badań i płynące z nich wnioski?