20-L/3

Informator Edukacyjny (3)
22.07 – 4.08.2020


Pandemic Education
Na początku złożę oświadczenie, które może wiele osób zadziwi. Nie jestem specjalistą od e-Learningu. To co ja niby robiłem przez ostatnie 25 lat? To co ja „uprawiam” nazywa się Technology Enhanced Learning. Używam celowo angielskich terminów, bo od lat dostaję białej gorączki i wysypki jak ktoś tłumaczy e-Learning jako e-Nauczenie. Nigdy nie prowadziłem żadnego klasycznego kursu e-Learningowego. Jedynie od czasu do czasu udawało mi się na studiach zaocznych a także i dziennych wprowadzać elementy edukacji mieszanej (blended learning) na przykład w postaci webcastingów wykładów. Na każdym kroku starałem się racjonalnie wspomagać proces edukacji odpowiednimi narzędziami informatycznymi.
Co to jest wobec tego pandemic education? Termin ten oznacza dla mnie sytuację, w której wbrew naszej woli zostaliśmy przez sytuację zewnętrzną zmuszeni do tego mitycznego „zdalnego prowadzenia zajęć” i ogarnięcia nowej rzeczywistości.
W ramach tego ogarniania stawiam publicznie pytania. Przedmioty, czyli kursy mają różną liczebność uczestników. Na stacjonarnych studiach pierwszego stopnia dominują „przedmioty masowego rażenia” dla 240-120 uczestników. Zupełnie inna bajka to przedmioty „elitarne” dla 5-30 uczestników. Zwracam uwagę na to, że mówię o przedmiotach nie zajęciach i grupach. Moim zdaniem do tych dwóch przypadków należy podejść zupełnie inaczej. Czy jest sens powtarzać na żywo, czyli synchronicznie i zdalnie te same ćwiczenia audytoryjne dla ośmiu grup, aby zaliczyć „tablicogodziny” wynikające z pensum? Czy nie wystarczy zrobić to „raz a dobrze” a resztę czasu poświęcić na bardziej zindywidualizowaną pracę i rozwiązywanie problemów? Tylko jak wtedy będzie wyglądała od strony formalnoprawnej kwestia rozliczenia godzin czyli pensum…


O sztuce motywacji…
To, że co roku po pierwszym roku tracimy ponad połowę studentów jest faktem, a o faktach nie trzeba chyba dyskutować. Szukamy przyczyn, dyskutujemy o tym. Narzekamy, pewnikiem i słusznie, na słabe przygotowanie przez szkoły. Liczba punktów uzyskanych na maturze oznacza tylko liczbę uzyskanych punktów. Szukamy przyczyn rezygnacji w braku więzi z wydziałem. Mam tu jednak poważne wątpliwości, czy trzy godziny wykładów z wprowadzenia do budownictwa i jego historii rozwiążą problem. Moim skromnym zdaniem podstawowym problemem jest brak wśród studentów motywacji do uczenia się. Nieustannie słyszę pytanie a na co mi to. Na co mi, przyszłemu inżynierowi umiejętność prowadzenia obliczeń? Nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać. Brak motywacji skutkuje brakiem systematyczności w uczeniu się. Wiem co mówię i piszę, mam na to twarde dowody z kanału YouTube. Po pięciu tygodniach zajęć z programu Mathcad Prime studenci zaczynają się uczyć na dzień lub dwa przed sprawdzianem i ponoszą co nie trudno zgadnąć spektakularną porażkę, której jestem w ich oczach w całości winien. Przyznaję absolutnie szczerze. Nie wiem, jak zmotywować studentów. Wiem zaś jedno. Jeszcze trudniej jest zmotywować studentów podczas zdalnego prowadzenia zajęć. Świadczą o tym wyniki wielu badań. Tak zwany drop-rate czyli współczynnik odpadania dla kursów e-Learningowych jest znacznie wyższy niż dla kursów tradycyjnych. Ponieważ przewiduję, że znaczna część zajęć będzie moim zdaniem dalej prowadzona w trybie zdalnym grozi nam katastrofa, choć może niekoniecznie. Wyniki sprawdzianów na studiach zaocznych są pewnym specyficznym, ponurym światełkiem w tunelu…


Misja i ewaluacja (1)
Jeszcze w maju po zakończeniu zebrania Komisji Mienia i Finansów moim starym zwyczajem wetknęłam kijek w mrowisko i opowiedziałem o nadzwyczajnie dobrych wynikach sprawdzianów na studiach zaocznych, znacznie lepszych niż na dziennych. Po ponad miesiącu zadałem pytanie o misję uczelni Panu Profesorowi Piotrowi Woyciechowskiemu. Oto pierwsza część jego wypowiedzi na ten temat.
Zastanawiając się nad naszą zawodową misją, naszą, tj. nauczycieli akademickich – naukowców i dydaktyków w jednym, sięgnąłem, za radą §2 Statutu PW, do dokumentu pt. Misja Politechnika Warszawskiej, pochodzącego jeszcze z czasów JM Rektora Woźnickiego.
Wśród wielu głębokich i – jak to w tego typu dokumentach jest oczekiwane i niezbędne – nieco górnolotnych deklaracji, potwierdzających, że praca na uczelni, to nie praca, lecz sposób życia, znalazłem fragment, który zainspirował mnie do rozważań nad misją dydaktyczną nauczyciela:
„Politechnika Warszawska jest uczelnią akademicką, przygotowuje przyszłe elity społeczne: ludzi światłych, o rozległych horyzontach, świadomych swych przekonań, ale rozumiejących i respektujących światopogląd innych. Kształtuje więc nie tylko umysły studentów, ale także ich charaktery i właściwe inżynierom postawy twórcze, przekazując im zarówno wiedzę jak i umiejętności. Wiedzę przekazują najlepiej ci, którzy ją zarazem rozwijają, umiejętności zaś – ci, którzy sami je zdobyli w praktyce”.
Moją uwagę skupił fragment, mówiący o przekazywaniu wiedzy i umiejętności. Bardzo oczywiste przesłanie. Mnie natomiast uderzyło nie to, co w tym przesłaniu jest zawarte, tylko to czego w nim nie ma, choć także wydaje się oczywiste. Proszę zwrócić uwagę, że misją jest przekazywać a nie egzekwować. Oczywiście, jest zupełnie jasne, że sprawdzanie, egzekwowanie, rozliczanie musi stanowić naturalną konsekwencję skutecznego przekazywania. Skutecznego w rozumieniu skuteczności odbioru i w rozumieniu skuteczności przekazu, o czym przypominają rozmaite zapisy w rzadko używanej przez społeczność nauczycielską Księdze Systemu Jakości Kształcenia. Nie mniej jednak, punkt ciężkości misji dydaktycznej powinien być położony na przekazywanie, co jasno wynika z zacytowanego wyżej dokumentu ideowego.
Dlaczego takie myśli naszły mnie w kontekście kształcenia zdalnego? Ponieważ z niepokojem obserwuję, że nauczanie zdalne, obok innych problemów, przyniosło i taki, że wielu nauczycieli zogniskowało się bardziej jeszcze niż zwykle, na problemie skutecznego i wiarygodnego, rzetelnego wyegzekwowania wiedzy i umiejętności od studentów. Mechanizmy tego przesunięcia ogniskowej są zrozumiałe i jest ich kilka. Formy zdalne relacji student – nauczyciel sprzyjają wątpliwościom, co do samodzielności pracy egzekwowanej od studenta. Nasza, często naprędce zdobywana, nieokrzepła i niepełna, umiejętność posługiwania się zdalnymi narzędziami dydaktycznymi budzi niepewność co do skuteczności tej egzekucji, także w nas samych. Pojawiające się przepisy różnej rangi, w których siłą rzeczy dominują sprawy formalne a nie merytoryczne, także w kontekście weryfikacji efektów uczenia się, sprawiają wrażenie pewnej opresji, w której nauczyciel może mieć odczucie nadmiernego kontrolowania go i braku zaufania do jego bezstronności. Oczywiście nie można tu pominąć także oczywistej pokusy dla studentów, aby wykorzystać niepewność obecnej sytuacji na swoją korzyść, w tym także z naruszeniem zasad rzetelności.
Zapewne mechanizmów powodujących koncentrację nauczyciela na egzekwowaniu, kosztem w pewnym stopniu przekazywania, jest więcej. Natomiast bezsporny, moim zdaniem, jest fakt, że tak się dzieje. I nie wydaje mi się to ani konieczne ani tym bardziej, właściwe.


R. Robert Gajewski