Płacimy jak za…

Nauka polska płaci koncernowi Elsevier, kiedy inni bojkotują go za wysokie ceny. To takie podsumowanie dyskusji z ostatniego kolegium Zacytuję tylko sam początek.

Polska nauka podpisała umowę o współpracy z gigantycznym międzynarodowym koncernem wydawniczym Elsevier. Zrobiła to dokładnie w momencie, w którym Uniwersytet Kalifornijski rozpoczął bojkot tego wydawnictwa z powodu wygórowanych cen. Koncern sprzedaje wiedzę wytworzoną za publiczne pieniądze odbiorcom, którzy już zapłacili za jej wyprodukowanie.

Wyrazy współczucia

Ludzie, którzy najczęściej albo wręcz zawsze mają rację to koszmar. Wiem, znam to z autopsji i własnego doświadczenia. I nie chodzi mi tu o tych, co z definicji znają się na wszystkim i którzy z definicji uważają, że zawsze mają rację. Chodzi mi o tych, którzy praktycznie mają rację. Mówią jak co będzie, suweren ich nie słucha a wręcz puka się w czoło a na koniec wszystko jest jak jest czyli…

Ponieważ nie wiem od czego zacząć – od przyczyn czy od skutków – zacznę od początku. Nigdy nie byłem zwolennikiem i miłośnikiem praktyk, a dokładniej równoległego odbywania praktyk i pisania pracy dyplomowej co sprawia Studentom problemy. Wiem o tym, bo w przeciwieństwie do wielu osób na tym uroczym wydziale dużo rozmawiam ze Studentami. Pracodawcy traktują praktyki absolutnie serio i w większości przypadków codziennie Studenci “praktykują” po 8-10 godzin. Do tego trzeba oczywiście dodać czas dojazdu. Normalne życie, czyż nie! Pamiętam, że kiedyś publicznie zaproponowałem, żeby zamiast dyplomu było sprawozdanie z praktyk. Ta idea też została jak większość moich pomysłów wyśmiana. Zamiast tego zmuszono Studentów do wyboru tematu pracy dyplomowej bodaj do końca października. Pamiętam “dyskusję” na ten temat. Czy termin wydania pracy to termin rozpoczęcia prac nad dyplomem? Tak? No to po co są specjalizacje na studiach inżynierskich, jeśli na przykład do wykonania dyplomu potrzebna jest wiedza ostatnich pięciu tygodni semestru. Na to nie było już odpowiedzi. Zamiast racjonalnej dyskusji suweren z radości klaskał uszami…

Dodatkowo do tego pasztetu doszedł drugi, który przyniosła ustawa 2.0. Studenci domagają się suplementu w ciągu 30 dni od uzyskania dyplomu. Nie wypełnienie tego zapisu ustawowego nakłada na wydział karę 5 tysięcy złotych. Cóż więc postanowiło Kierownictwo Dziekanatu? Do dziś mam przed oczami piękną prezentację a na niej kolorowe obrazki ilustrujące przepływ dokumentów. To cud, że do tej pory udawało się prowadzić dyplomy! Tak więc aby “usprawnić” proces dyplomowania Studenci zostali zobligowani do złożenia pracy na co najmniej 30 dni przed egzaminem, czyli do 5 czerwca. Tyle fakty czyli przyczyny. Przejdźmy do następstw.

W tym roku miałem jak nigdy do zrecenzowania aż pięć prac. Z drugiej strony mój bardzo dobry dyplomant “nie wyrobił się z pracą”. Zainteresowałem się więc tym, jak wygląda prawda materialna na temat stacjonarnych dyplomów inżynierskich. Oczywiście kompleksowe dane na temat wszystkich komisji są niedostępne bo nie. Będę więc bazował na cząstkowych danych dotyczących ZBO. Egzamin będzie zdawać 31 Studentów z czego tylko sześciu z 27 osobowej grupy Budownictwa Zrównoważonego z ostatniego roku. Można przyjąć tezę, że pozostałych 21 osób robi dyplomy z dróg kołowych i szynowych lub mostów, ale sądzę, że po prostu nie zdążyli. Nie zdążyli odbyć i zaliczyć praktyk i wykonać pracę dyplomową.

Od lat słyszę ciągle tę samą piosenkę – najważniejsze dla wydziału są studia drugiego stopnia, bo to one tworzą wizerunek wydziału. O wizerunek chyba trzeba dbać, czyż nie? A dbałość o wizerunek to w pierwszym kroku zapewnienie rekrutacji. A to wiąże się z umożliwieniem studentom studiów inżynierskich terminowej obrony dyplomu. Tylko tyle i aż tyle. Już słyszę głosy, że może coś w sierpniu… W sierpniu to są urlopy! A pracować i myśleć trzeba przez pozostałych dziesięć miesięcy.