Magia liczb…

Zacznę od Uchwały Senatu 81/2013 którą poznałem w pełnej krasie dopiero wczoraj…

81-2013
Na jednej z uczelni, także politechnice, proporcje te były zdecydowanie różne. Dydaktyka to było bodaj 70%, badania 20% a działalność organizacyjna 10%. Zgodne jest to z wynikami GUS zacytowanymi przez Instytut Rozwoju Szkolnictwa Wyższego.

gus
Na co może zostać przeznaczona mityczna dotacja na działalność podstawową? Nie dokopałem się do źródła, ale… Po pierwsze znalazłem ciekawy artykuł. Po drugie nazwijmy to popularno-naukową czy też publicystyczną definicję przeznaczenia dotacji podstawowej.

dotpod
W czym rzecz? Wydaje mi się, że raczej na pewno nie można z dotacji na działalność podstawową finansować uczestnictwa w konferencji naukowej czyli działalności badawczej. Jeśli się mylę proszę mnie poprawić. Jeśli tak jest jak myślę to jakim cudem 50% działalności jest finansowane z 10-20% środków? Byłoby pięknie, gdyby dotacja na tak zwaną działalność statutową była na poziome tej na podstawową. Ale tak nie było, nie jest i raczej nie będzie. Kij ma dwa końce. Jeśli te 45% byłoby zamienione na realne 10% to podwyżka wynagrodzenia o 40% z tytułu realizacji projektów badawczych byłaby na poziomie 4% pensji! Dla pensji 6 tysięcy oznacza to całe 240 złotych na miesiąc! Ciekaw jestem, jak to będzie pod rządami ustawy 2.0…

Szokujące nowości…

Zbliża się magiczny 19 września i w prasie pojawia się coraz więcej nowości dotyczących ustawy 2.0, które nie będę ukrywał budzą moje zadziwienie. Ministerstwo Nauki chce zwiększyć uprawnienia osób, które nie chcą się habilitować. Ale z drugiej strony…

Resort chce też wprowadzić dwie ścieżki kariery.
– W ścieżce naukowej do zatrudnienia na stanowisku profesora uczelnianego, co do zasady, będzie wymagana habilitacja. Natomiast w ścieżce dydaktycznej profesorem uczelni będzie mógł zostać doktor, który ma wybitne osiągnięcia dydaktyczne – mówi Piotr Müller, dyrektor Biura Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Rektorzy podchodzą do zmian z entuzjazmem.
– Zmiany pozwolą każdemu naukowcowi znaleźć swoje miejsce. Liczyć się będzie jakość ich pracy i osiągnięcia. To, czy zdecydują się na habilitację będzie miało drugorzędne znaczenie – mówi prof. Wiesław Banyś, honorowy przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.
Zapewne część osób będzie chciała zdobyć habilitację. Ministerstwo chce więc zadbać o jej jakość. Uprawnienia do nadawania stopnia doktora habilitowanego będą miały tylko najlepsze uczelnie i instytuty naukowe PAN. Czyli te, które w danej dyscyplinie uzyskały kategorie naukową A.

Jestem całkowicie za!

Zbliża się odsłona ustawy 2.0 – coraz częściej w prasie pojawiają się przecieki a może balony dotyczące rożnych mniej lub bardziej pikantnych szczegółów. Kilka dni temu znalazłem ten: Rewolucja na studiach. Szykuje się koniec prac dyplomowych. Nie będę ukrywał – jestem całkowicie za! Tak jak Pan Profesor Diks, Przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Na pewno podpadam “zdrowej większości wydziału”, ale w moim wieku jakoś się tym już nie przejmuję…

– Obowiązek przygotowania pracy dyplomowej to fikcja. Wielokrotnie spotkałem się z przypadkami, że praca dyplomowa polegała na cytowaniu fragmentów książki sprzed kilkudziesięciu lat. To nie o to chodzi. Dlatego popieram proponowane przez resort zniesienie tego obowiązku i zastąpienia go egzaminami. One lepiej mogłyby zweryfikować wiedzę studenta – uważa prof. Krzysztof Diks, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej.
Teraz i tak uczelnie przegrywają walkę z plagiatami. Szacuje się, że nawet co trzecia praca dyplomowa nie jest pisana samodzielnie. A często te, które już zostały obronione, są przedkładane ponownie przez innych studentów, na kolejnych uczelniach. Korzystanie z metody “kopiuj-wklej” przy jej tworzeniu to już plaga. Zresztą nie tylko studenci podchodzą do pisania prac jak do uciążliwego obowiązku. Również zdarza się, że akademicy nie dbają o ich jakość. Często recenzje sporządzane są przez nich na kolanie, tuż przed obroną.