Wywiad z JMR

Na portalu wyborcza.pl ukazał się wywiad z Jego Magnificencją Rektorem (JMR) Politechniki Warszawskiej. Uważam, że absolutnie każdy Pracownik powinien go przeczytać! Ja przeczytałem i pozwalam sobie jak to ja na drobny komentarz.
W pełni zgadzam się z JMR, że:

To dobrze, że w Polsce uczy się dziś na studiach ok. 1,5 mln osób. Źle – i to katastrofa – że kształcimy ich prawie tą samą kadrą, którą kształciliśmy kiedyś 400 tys. Polska ma niedobory kadry naukowej. W stosunku do liczby ludności dwa trzy razy mniej niż kraje Europy Zachodniej: Holandia, Dania, o Niemczech i Wielkiej Brytanii nie wspominając. To przekłada się na jakość nauczania. Od tych kadr zależy, czy znajdziemy prawdziwe talenty. Czy uda nam się je wzmocnić i spowodować, że będziemy mieli w Polsce wyśmienite elity naukowe, społeczne, polityczne.

Mówiłem o tym od co najmniej piętnastu lat. Ale jak mówi o tym JMR to ma to inną wagę i siłę rażenia. Skoro taka sama liczna nauczycieli kształci cztery razy więcej Studentów to pierwsza możliwość jest taka, że pracujemy cztery razy więcej, czyli 32 godziny dziennie. Oczywiście, że tak nie jest, więc przekłada się to na jakość kształcenia. Nie jest ona może aż cztery razy niższa, ale na pewno obniżyła się w stosunku do lat słusznie minionych.
W kilku sprawach pozwalam sobie mieć jednak odmienne zdanie. JMR stwierdził, że “studiować może dowolny odsetek”. Ja tu bym dołożył warunek – spełniających kryteria umożliwiające studiowanie. Na początku lat dziewięćdziesiątych przyjmowaliśmy Studentów, którzy mieli 20 punktów na 200 z egzaminu wstępnego. I byli lepszymi Studentami niż obecni kandydaci, którzy mają z matury 120 punktów na 225. Zgadzam się w pełni z JMR, że “nie jest nam wszystko jedno, jakich absolwentów szkół średnich dostaniemy”. Bo jeśli dostaniemy tylko bardzo słabych to mogą oni próbować studiować, ale próba nie zakończy się sukcesem.
Nie zgadzam się z JMR także w drugiej kwestii.

Z logiką już nie mamy problemów – każdego dnia uczą nas jej urządzenia elektroniczne. Wiemy, że ten klawisz powoduje to, a inny tamto.

Tak było, kiedy obsługa komputera wymagała znajomości komend systemu operacyjnego, które wymagały logicznego myślenia. Określony plik kopiowaliśmy z do. Dzisiaj w świecie ikon coś na ekranie smartfona przeciągamy i puszczamy. I zawsze odnosimy sukces, tylko czasami cząstkowy. Plik gdzieś przejechał, tylko nie wiemy gdzie.

Trzy prezentacje…

Wpis ten uzupełnia to, co napisałem w notatce “Dwie księgo”. Od zawsze uważałem, że Uczelnia powinna mieć oficjalny szablon prezentacji. Jeśli nie uczelnia to wydział… Wydział ma od 2008 roku księgę znaku, ale nie było “woli politycznej” opracowania szablonu wizytówki czy też prezentacji. Tyle fakty…
Na portalu uczelnianym ukazał się “szablon prezentacji”. Jaki jest koń każdy może sprawdzić i zobaczyć. Ponieważ jak stwierdził Szekspir “it’s an ill bird that fouls its own nest” nie będę tego dalej komentował. Można zobaczyć, jak wygląda szablon prezentacji AGH. Ponieważ od wielu lat usiłuję nauczyć Studentów pierwszego semestru jak powinna wyglądać prezentacja i prawidłowe korzystanie z szablonu wydaje mi się, że coś wiem na ten temat. Pozwoliłem więc sobie na przygotowanie własnej wersji szablonu prezentacji. Uwaga – w prezentacji nie ma czcionki Adagio Slab!

Dwie księgi…

Wiele osób zupełnie błędnie odczytało i zinterpretowało moją wypowiedź z ostatniej rady dotyczącą szeroko rozumianej identyfikacji graficznej uczelni. Co powiedziałem… Stwierdziłem, że nasz wydział opracował swoją wydziałową księgę znaku przed ośmioma laty, czyli w roku 2008, na co są namacalne dowody. Tak to jest w polityce przez małe i duże P, że pomysł był przedni, zabrakło zarządzeń wykonawczych czyli determinacji we wdrażaniu. Zażartuję – zabrakło mi determinacji w dążeniu do powstania na wydziale Biura ds. Promocji i Informacji oczywiście z etatami Kierownika i jego Zastępcy i takimi sekcjami jak: Marki i Materiałów Promocyjnych lub Promocji i Informacji w Internecie. Uczelniana księga znaku powstała osiem lat po naszej wydziałowej i co najmniej osiem lat za późno. Tylko tyle i aż tyle. Uważam, że sytuacja, w której pracownicy tej samej uczelni na tej samej konferencji mają prezentacje wykorzystujące różne szablony i rożne wizytówki jest co najmniej zadziwiająca. Czy jesteśmy pracownikami tej samej uczelni, takie modne słowo – drużyną – czy może przypadkowym pospolitym ruszeniem naukowo dydaktycznym?