Koordynator czyli kierownik…

Wczorajsze zebranie było bardzo długie – trwało prawie trzy godziny dydaktyczne. Definicję godziny dydaktycznej można znaleźć w nowym prawie o szkolnictwie wyższym. Jak się można domyślać zebranie nie wyjaśniło wszystkiego, bo sytuacja jest wysoce złożona i co więcej zmienia się bardzo dynamicznie. Tytuł wpisu wyjaśnia wszystko. W regulaminie jest jak byk Kierownik Przedmiotu, w systemie USOS Koordynator Przedmiotu. Jak się okazało jest to ta sama osoba. Pewnikiem w USOS trudno to zmienić – taka jest uroda systemów informatycznych. Dlaczego w regulaminie nie mógł się pojawić koordynator, tego nie wiem. Były pewnikiem jakieś bardzo ważne przyczyny tego! Najważniejsze, że to ta sama osoba, nie będzie więc błędu co do osoby. Z mojego punktu widzenia został centralnie ustalony limit kierowników przedmiotu – jeden przedmiot jeden kierownik. (Być może zadecydowała semantyka – koordynatorów może być wielu, kierownik jest zawsze jeden…) Znikną więc dziwolągi typu trzech koordynatorów. Choć z drugiej strony… USOS ma w kolejnych wierszach następujące nazwy pól: koordynatorzy, prowadzący. Czyli dopuszczalna jest sytuacja wielu koordynatorów.

Niestety dla mnie pojawił się regulaminowy obowiązek ustalenia maksymalnej liczby usprawiedliwionych nieobecności. Niestety, bo mimo “przygody” z nieobecnościami na studiach stacjonarnych drugiego stopnia jestem przeciwnikiem indywidualnego określania tych limitów przez prowadzących, bo rodzi to podział na “dobrych wujków” i tych złych. Nasza lokalna centrala odmawia ustalenia jakichkolwiek wytycznych w tej sprawie zasłaniając się różnorodnością przedmiotów. Owszem, przedmiotów jest bardzo bardzo dużo, ale rodzajów zajęć mniej i można było się pokusić o tak zwane wytyczne. Na pierwszym semestrze, gdzie uprawiam “masową dydaktykę” raczej nie ma z tym problemu. Schody zaczynają się na wyższych semestrach i drugim stopniu.

Nieco dyskusji było z okazji § 17 punktu 2. Weryfikacja osiągnięcia efektów uczenia się przez studenta, z wyjątkiem egzaminu, odbywa się przed zakończeniem zajęć w semestrze. Jest to coś, o czym mówię od lat i cieszę się, że usłyszała to centrala. W sesji zdaje się egzaminy a nie zdobywa zaliczenia. A w kolejnym semestrze jest czas na nowe przedmioty a nie uzupełnianie zaległości. Ktoś powie, że z uczelni robię szkółkę. Bynajmniej – chcę jedynie odrobiny normalności! Ten przepis dotyka przede wszystkim przedmioty projektowe, gdzie projekty “oddaje” się najczęściej w kolejnym semestrze. Na szczęście jest furtka, zawór bezpieczeństwa. W uzasadnionych przypadkach dziekan może ustalić inny termin weryfikacji osiągnięcia efektów uczenia się.

Projektowanie jest sztuką i może faktycznie trudno jest niektórym opanować tę sztukę w ciągu piętnastu tygodni. Ale może podzielmy studia pierwszego i drugiego stopnia w taki sposób, że na pierwszym stopniu jest wymiarowanie i czytanie projektów – uprawnienia budowlane dla inżynierów zgodnie z moją wiedzą dotyczą projektowania w ograniczonym zakresie. Wtedy na drugim stopniu kształcimy projektantów w pełnym zakresie, uczymy sztuki projektowania. Ale na to chyba jest już za późno, bo dzięki temu, że już z tytułem zawodowym inżyniera można mieć uprawnienia do projektowania w ograniczonym zakresie studia drugiego stopnia, podobno prawdziwa wizytówka wydziału zamierają. Jest o tym informacja na stronie wydziałowej – na studia stacjonarne drugiego stopnia mamy 70 kandydatów a na niestacjonarne 110.

2 odpowiedzi na “Koordynator czyli kierownik…”

  1. Kto to wymyślił, że studia II stopnia są wizytówką wydziału ??? Przecież to nieporozumienie, u mnie na KB poza elementarną wiedzą z teorii sprężystości, której nie “sprzedają” na MK i WM na 1. stopniu plus wiedza nt. sztywności i podatności węzłów z KM oraz zbrojeniem elementów szczególnych na betonach na 1. semestrze, nie ma nic wartościowego, niestety. Z własnego doświadczenia uważam, że najcenniejsze przedmioty to WM1 i WM2 oraz przedmioty konstrukcyjne z 3. roku studiow, do tych notatek sięgam ciągle. A na koniec anegdotka – w ramach Konstrukcji Betonowych Przemysłowych (gdzie projektujemy komin) są wykłady prof. Noakowskiego z RFN. Na wykładzie pokazuje różne typy technologii wykonania kominów i wskazuje taki jeden, gdzie wykładzina jest z cegły, wewnątrz żelbetowego płaszcza i z charakterystycznym dla niego humorem, a także delikatnym niemieckim akcentem mówi, że “to trzeci świat”. Wówczas cała sala wybucha śmiechem. Profesor pyta o co chodzi? A my na to, że my właśnie taki komin na zajęciach projektowych wykonujemy. Z projektu komina nie pamiętam już nic, poza tym, że wypełniałem komórki w Excelu – i bynajmniej – jako ambitny student tworzyłem formuły sam, na podstawie przodka prowadzącego, a mogłem szybciej… Tyle w temacie “wizytówki naszego wydziału”.

  2. Napisałem o studiach drugiego stopnia, że to “podobno prawdziwa wizytówka wydziału”. Gdybym był złośliwy, a nie jestem taki ciągle tylko bywam czasami, napisałbym jaki wydział taka wizytówka. Generalnie co do zasady jest tak, że im wyższe są stopnie i poziomy kształcenia tym większy jest prestiż. Tak zwanych szkół płacenia czesnego kształcących inżynierów na kierunku budownictwo jest w samej Warszawie kilka. Nie wszystkie prowadzą studia drugiego stopnia. Potem jest kolejny poziom – studia doktorskie i prawo do nadawania stopni i tytułu. Przed laty były tylko jednolite studia magisterskie. W ramach tak zwanego procesu bolońskiego pojawiły się studia pierwszego i drugiego stopnia. Ten wydział przyjął strategię sprowadzającą się do upchnięcia w studiach pierwszego stopnia w zasadzie wszystkiego poza sprężynami. Efekt tego jest taki, że po studiach pierwszego stopnia powiem eufemistycznie nie ma wielkiego zainteresowania studiami drugiego stopnia. A na postawione pytanie kto to wymyślił odpowiem nie wprost – słyszę to nieustannie od władz różnych szczebli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *