Boondoggle

Wczoraj miałem smakowitą rozmowę ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej, a bardziej konkretnie słoneczną Kalifornią a w pełni precyzyjnie Los Angeles. O czym była prywatna rozmowa nie będę zdradzał, odniosę się do kontekstu informatycznego, wszak to blog z biurka kierownika zespołu technologii informatycznych. Okazuje się, że zdecydowana większość firm przechodzi na zdalny system pracy. Oczywiście w granicach rozsądku – trudno jest sobie wyobrazić pełny i powszechny system pracy zdalnej. Na pewno wszelaką pracę typu biurowego można prowadzić zdalnie. Wyjaśniam, co rozumiem pod pojęciem praca typu biurowego. To praca wykonywana w biurze, za biurkiem, z wykorzystaniem komputera. Biuro zwane gabinetem mam u siebie w domu, mam tam też biurko i komputer z obowiązkowym podłączeniem do szybkiej sieci. Okazuje się, że można prowadzić zdanie zaawansowane analizy finansowe z wykorzystaniem Excela! Prowadzić nie solo tylko w zespole. Wirtualnym zespole. Temu służą zaawansowane technologie informatyczne i ich właściwe wykorzystywanie. W przypadku pytania nie ruszamy czterech literek i nie idziemy do sąsiedniego pokoju ale… wywołujemy daną osobę na Teams. Bo Teams to nie jest narzędzie do prowadzenia zajęć ale do pracy grupowej… Przez pięć długich pandemicznych miesięcy Teams były wykorzystywane do zebrań różnej maści, egzaminów dyplomowych i obron doktoratów. Służbowy kontakt ze mną był jedynie telefoniczny i mailowy. Cóż… Daleko nam do standardów cywilizacji półkuli zachodniej.

Skoro w tej smakowitej rozmowie zeszło na zdalną pracę i rolę IT Crowd (Panów Informatyków) w tym całym cyrku poruszyłem temat grupowej pracy nad dokumentami. Informuję wszystkich kierowników dowolnych szczebli, administratorów i architektów, że takie zadanie jak zbieranie danych od wielu osób na wiele tematów nie odbywa się poprzez wysyłanie setek maili, co stwarza pozory wytężonej pracy ale… z prawidłowym wykorzystaniem tego mitycznego SharePoint. W jednym z maili z ostatnich dni przeczytałem zdanie, które mnie zadziwiło. Cytuję. “Po pierwsze nie po to Pan robił habilitację – to zadanie administracji. Szkoda Pana czasu.” Zdanie normalne na zachodniej półkuli, u nas w naszej kulturze wzbudziło moje zdumienie. Tu słyszę inne teksty. Jak chcesz coś mieć to se zrób sam. A jak się nie podoba i masz muchy w nosie to won. W Los Angeles firma, która przeszła na zdalną pracę zbierała dane dotyczące firmowych koszulek. Rozmiar, kolor, liczba. W biurze pewnikiem ktoś by się przeszedł po pokojach. U nas w trybie zdalnym jest zabawa w głuchy mailowy telefon. Dziekan do dyrektorów, dyrektorzy do kierowników zakładów, kierownicy zakładów go kierowników zespołów, ci do pracowników, aby podali informacje i potem następuje wysyłka w przeciwną stronę a następnie ręczne scalanie. Tak jest odnoście wszystkiego. A jak to jest w Los Angeles? Do tego służy odpowiednio skonfigurowany SharePoint, którego mamy nawet podwójnie – wydziałowego i uczelnianego. Tylko jak to zrobić? Zrób se sam a jak nie to won…

A teraz tytuł. Boondoggle to an unnecessary and expensive piece of work, especially one that is paid for by the public jak stanowi Cambridge Dictionary. Wydaje mi się, że właśnie w naszych budżetowych realiach boondoggle jest tragiczną normą. Zamiast zrealizować zadanie systemowo robimy to ręcznie czym walczymy z bezrobociem. Ale boondoggle to nie tylko domena budżetówki. Na sto biurek zajęte są dwa. I co, zawalił się świat? Pewnikiem zawali się świat budowy kolejnych już nie metrów ale hektarów powierzchni biurowej. A może się jednak nie zawali?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *