Jak będzie – po drugie

Po drugie wierzę, że system oceny będzie kontynualny, ciągły, permanentny. Można sobie wyobrazić system, w którym Studenci coś tam robią przez cztery lata a na koniec zbiera się komisja i ustala komu dyplom, komu paletko. Podobnie jest w skali semestru dla poszczególnych przedmiotów. Studenci zbierają punkty, zaliczają projekty, kolokwia. Każdy plus minus wie jakie ma szanse na zaliczenie i jaka będzie ocena. To normalne i naturalne! Dlaczego tak nie może być w przypadku ocen jednostek naukowych? Sądzę po rozwoju systemów informatycznych idą właśnie w tym kierunku. Ciągła sprawozdawczość zastąpi ankiety składane raz na cztery lata. Z technicznego punktu widzenia jest to możliwe. Przecież każdą publikację, ekspertyzę, grant można wpisać do bazy na bieżąco. Przecież te informacje już są ale różnych miejscach. Dlaczego nie umieszczać ich w systemie ocen w sposób ciągły?
Nigdy nie byłem zwolennikiem wyścigu szczurów. Ale tak zwana zdrowa konkurencja to chyba zjawisko pozytywne. O czym myślę? Czy te informacje nie powinny być znane i jawne dla wszystkich? Przecież każdy może wykonując kwerendę w sieci wygrzebać dane o publikacjach i grantach dowolnej osoby! To jest tylko kwestia czasu. Dyskusyjna być może jest kwestia jawności strony finansowej ekspertyz. Jak to się mówi jest to być może tajemnica handlowa. Ale granty badawcze i projekty? Tu powinna być pełna jawność. Jakie są tego efekty? Każda jednostka na bieżąco będzie mogła w przybliżeniu ocenić swoją pozycję w rankingu. Liderzy będą czuli oddech tych, co za nimi. Goniący kategorię A będą wiedzieli ile jeszcze musieli zdobyć punktów.
A zresztą… Być może przy kontynualnym systemie oceny kategoryzacja w tradycyjnej wersji będzie zbyteczna?

Jak będzie – po pierwsze…

Usłyszałem stwierdzenie, że nikt nie wie jak to będzie pod rządami nadchodzącej ustawy 2.0 szczególnie w kontekście oceny czyli ewaluacji jednostek i przyznawania funduszy ponoć wspólnego na działalność dydaktyczną i naukową. Dumnie stwierdziłem, że wiem i że mogę się tym podzielić ze społecznością akademicką. To wiem powinno być zapisane być może jako “wiem”. Wiem, że nic nie wiem, ale po 40 latach pracy wydaje mi się, że wiem jak to powinno wyglądać. A będzie jak będzie.
Na pewno system dla wielu nie będzie sprawiedliwy, bo nie wszyscy będą zadowoleni. To eufemizm. Większość będzie niezadowolona! Jest szansa, że ten system może być uczciwy, przejrzysty i jawny. Ale to tylko szansa…
Od lat nikt w środowisku nie protestuje (albo ja nie wiem o tych protestach) przeciwko temu, że o szczegółach kryteriów ocen dowiadujemy się tuż przed oceną. Od zawsze powtarzam, że gdybym Studentom podał kryteria wystawiania ocen w ostatnim tygodniu semestru dawno już bym nie pracował na uczelni! Powiem więcej – nawet jeśli kryteria ocen Studenci otrzymują w wersji drukowanej na pierwszych zajęciach i są one omawiane to i tak na koniec suweren ocenia w ankiecie jasność kryteriów zdecydowanie poniżej średniej. Dlaczego? Bo przestrzegam ustalonych kryteriów…
Tak więc po pierwsze kryteria powinny być znane na początku ocenianego okresu. Kropka. Słyszę argumenty przeciw – oceniani będą działać “pod kryteria”. A co w tym złego? Przecież znane są kryteria awansu naukowego. I wszyscy zbierają punkty właśnie pod te kryteria. A można sobie wyobrazić system, w którym awanse są rozpatrywane raz do roku w grudniu. W grudniu także ustalane są kryteria awansu…

Ewaluacja 2017

Prace Komisji Ewaluacji Jednostek Naukowych trwają. Czy uda się nam odzyskać upragnioną kategorię A? Śmiem wątpić, ale z przyczyn także czysto egoistycznych bardzo chciałbym się mylić! Może więc warto sobie przypomnieć wyniki ewaluacji z 2013. W stawce 32 wydziałów znaleźliśmy się z kategorią B na 22 pozycji. Jak będzie w tym roku? Jakieś przecieki? W kontekście ustawy o nauce 2.0 nasza pozycja w tym rankingu jest dosyć kluczową sprawą!
Poszukiwania informacji na temat wyników doprowadziły mnie do bardzo ciekawego portalu, rzekłbym sedna sprawy. Mam na myśli SEDN – System Ewaluacji Dorobku Naukowego. Ponieważ nie chcę zostać bezrobotnym nie będę tego komentował! Dociekliwym polecam także FAQi.

WCCE 2017

No i wreszcie po licznych didaskaliach przechodzimy do sedna sprawy. To sedno to pieniądze. Kolejny raz konstatuję, że nie jestem dżentelmenem, bo zamiast mieć pieniądze i siedzieć cicho to ja o nich piszę. Uważam, że tak zwany samodzielny pracownik naukowy powinien mieć zagwarantowane finansowanie jednej prestiżowej konferencji naukowej w ciągu roku. Oceniono mnie finansowo tak a ne inaczej i na konferencję w Dublinie miałem 2900 złotych czyli 445 €. Wystarczyło to na pokrycie kosztów uczestnictwa w wysokości 400 € i części opłaty za hotel wynoszącej 395 €. Cóż, mogłem jak wielu bezdomnych Polaków w Dublinie spać pod mostem lub kościołem ale mnie się zachciało dachu nad głową w… Trinity College. Do tego należy doliczyć bilet lotniczy – do Dublina nie da się dotrzeć z buta oraz diety czyli koszty wyżywienia. Jakoś tak głupio jest jechać na międzynarodową konferencję z walizką puszek! W sumie wydałem z własnej kieszeni 915 zł i 630 €. Czyli… dołożyłem wydziałowi i uczelni! Kolejny raz – patrz zakup książki. Jestem w życiu optymistą. Uważam w wbrew pesymistom twierdzącym, że gorzej już być nie może że może! W przyszłym roku mogę nie dostać żadnych pieniędzy i za konferencję w Linzu przyjdzie mi zapłacić w całości z pensji. Za dwa lata ze względu na trudną sytuację wydziału i uczelni będę musiał zapłacić za prawo używania ich symboli czyli znaków towarowych. Gdzie wyląduję za trzy lata?