PaRaNoJa

Na wczorajszej radzie wydziału (pewnikiem znowu oberwę, tym razem za to, że upubliczniam tajemnice wydziałowej alkowy) miała miejsce w kontekście odzyskania kategorii A krótka dyskusja na temat tego kim jesteśmy jako pracownicy uczelni. Nie napisze słowa więcej o tym kto w tej dyskusji uczestniczył ani jak się wypowiedział. Skomentuję to tylko tak – ta dyskusja była dla mnie bardzo inspirująca, a to chyba dobrze, że sprawy podnoszone na radzie są inspirujące, czyż nie? A może znowu mylę się i nic nie rozumiem?
Pytanie jest zasadne i zasadnicze. Kim jesteśmy? Naukowcami? Nauczycielami? Jesteśmy specyficzną hybrydą określaną mianem nauczycieli akademickich. A zgodnie z literą prawa możemy być zatrudniani na etatach naukowo-dydaktycznych (zdecydowana większość), dydaktycznych (spora grupa, raczej nie z własnej woli ale z konieczności) i naukowych (nie są mi znane takie przypadki na wydziale). Większość z nas jest więc hybrydami naukowo-dydaktycznymi. Jak głoszą reklamy napęd hybrydowy w samochodach jest znakomitym rozwiązaniem. Hybrydowa forma zatrudnienia panuje w hipermarketach. Ta sama osoba pracuje na kasie, układa towary i myje podłogę. Wszystko to jest dla jej dobra, żeby się nie nudziła. Można sobie wyobrazić hybrydowego pracownika szpitala. Lekarz robi za siebie, pielęgniarkę i salową. To jest oczywiście typowa dla mnie… demagogia, ale coś jest na rzeczy. Jest mianowicie na rzeczy po pierwsze podział czasu pracy na wykonanie poszczególnych obowiązków. Hybrydowy pracownik sklepu ma wpisane na przykład 30% kasy, 30% półek i 40% podłogi. I sprawa jest z grubsza jasna. A na uczelni?
Na naszej uczelni o czym już pisałem reguluje to uchwała Senatu 81/2013. Pracownicy naukowo-dydaktyczni 45% czasu pracy mają poświęcić działalności dydaktycznej, 45% naukowej a 10% organizacyjnej. Trochę jak w sklepie, ale nie to jest najważniejsze! Znów nie zdradzam żadnych tajemnic alkowy pisząc, że dwa podstawowe budżetowe źródła finansowania uczelni to dotacja na działalność podstawową czyli dydaktyczną i statutową czyli naukową. Każdy doskonale wie, że z tej pierwszej nie można na przykład opłacić konferencji a z tej drugiej na przykład opłacić materiałów dydaktycznych. Jakie są proporcje tych dotacji podają cytowane już przeze mnie dane GUS. Na pewno nie jest to 1:1. Proporcje tych dotacji są od 10:1 do 4:1. Co to moim skromnym zdaniem oznacza?
Od 25 lat coraz więcej czasu poświęcamy na dydaktykę. Powód jest bardzo prosty. Zaglądam do mojego indeksu z lat ’70. Miałem w tygodniu przez dziesięć semestrów studiów ponad 40 godzin zajęć. Dziś jest to dwa razy mniej. Co to oznacza? Jeśli chcielibyśmy utrzymać ten sam poziom kształcenia mierzony ilością przekazywanej wiedzy musimy pomóc Studentom w samodzielnym uczeniu się. Możemy to zrobić albo przygotowując pomocnicze materiały dydaktyczne albo prowadząc jak za czasów okupacji “komplety” czyli douczając Studentów podczas konsultacji i… egzaminów. Tak, tak! Egzaminów. Cóż można bowiem zrobić w sytuacji, gdy widzimy, że Student nie wie nawet połowy tego, co było przekazywane przed laty. Możemy ciężko westchnąć, powiedzieć takie czasy, dodać, że niewidzialna ręka rynku to zweryfikuje i wstawić tróję. Możemy też wytłumaczyć Studentowi jeszcze raz kawałek materiału, odesłać na następny termin i powtórzyć procedurę kolejnych kilka(naście) razy. Marudzę? Może! Ale jak to mawia pewien klasyk – biologia ten problem roziąże, mam już tylko trzy lata do emerytury!
Jest w tym miejscu jeszcze jeden delikatny problem. Jestem na to uczulony, bo ostatnio przeżyłem bolesne zderzenie z rzeczywistością regulacji projektów finansowanych z pieniędzy unijnych. Jest tam kasa na tak zwane wynagrodzenia, ale dokładnie rozpisane działania wykonane w ramach tego wynagrodzenia musza być zgodne. Z czym nie będę ujawniał… Skoro cała moja pensja jest opłacana z cytowanej działalności podstawowej przeznaczonej na dydaktykę to z czego jest opłacanych 45% czasu pracy, które mam przeznaczyć na działalność naukową? Czy może mi ktoś to wytłumaczyć? Jeśli ktoś ma grant to aby rozliczyć ten grant musi wyprodukować publikacje. Jest to dla mnie w pełni zrozumiałe. Osobiście prowadzę zgodnie z uchwała Senatu “badania na rzecz dydaktyki”. Ale co w sytuacji jeśli ktoś prowadzi badania zupełnie nie związane z dydaktyką i prowadzonymi zajęciami?
Wiem, wiem… Moi protagoniści powiedzą, że w ustawie 2.0 będzie jedna dotacja, która… Ale mnie nie interesuje jutro. Mnie interesuje dziś!
Czy ktoś zabierze głos w tej tak absolutnie marginalnej i nieistotnej sprawie? Śmiem wątpić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *