Jak prawie zabiłem własnego kota…

W tym roku wymieniłem skrzynki na balkonie i rośliny a w zasadzie kwiaty rosną jak szalone. Powstał więc problem z ich podlewaniem. Targanie wody w konewkach do dwunastu podwójnych skrzynek wydało mi się kiepskim rozwiązaniem, Bob Budowniczy vel McGyver wymyślił więc podawanie na balkon „składanego” węża. Pierwsza wersja byłą akrobatyczna i dwuosobowa – wąż był podawany na balkon za pomocą teleskopowego czyścika do rynien. Lepsze bywa wrogiem dobrego. Po co angażować dwie osoby tak jak pięć do wkręcania żarówki. Wymyśliłem windę ze sznurka, za pomocą której wciągałem węża. Zawsze na sam koniec wciągałem na balkon sam sznurek, raz tego nie zrobiłem. Przez kilka dni było spoko wodza! Zwierzaki chodziły, nic się nie działo. Jednej nocy psy się rozszczekały, ale je uciszyłam. Rano stolik z tarasu leżał kilka metrów dalej na trawniku. Okazało się, że kot ma na łapie… sznurek, który robił za windę. W zabawie sznurkiem albo przypadkiem złapał sobie nogę. Przeżył, bo koty mają kilka żyć. Na cały dzień miał wyłączone mruczenie, co mu na szczęście przeszło po podwójnej porcji wątróbki. Przez tydzień omijał taras, ale chyba już zapomniał o przygodzie.

Po co piszę o tym na „służbowym” blogu. Co to ma wspólnego z moją działalnością zawodową? MA i bardzo dużo. Każdy, nawet ze stopniem lub wręcz tytułem naukowym jak wymyśla coś nawet genialnego powinien głęboko przemyśleć wszystkie potencjalne nawet konsekwencje. Dobra, to zacząć od góry czy od dołu? Od przodu czy od tyłu? Ryba psuje się od łba więc…

Zaczynamy od góry, czyli ustawy 2.0 w uroczym kontekście doktorantów czy też jak to się teraz mówi uczestników szkół doktorskich czy też doktoranckich. Art. 209 pkt. 4 stanowi: wysokość miesięcznego stypendium doktoranckiego wynosi co najmniej: 1) 37% wynagrodzenia profesora – do miesiąca, w którym została przeprowadzona ocena śródokresowa; 2) 57% wynagrodzenia profesora – po miesiącu, w którym została przeprowadzona ocena śródokresowa. Pal sześć niejednoznaczność jakiego profesora. Dalej jest jeszcze ciekawiej. Do tej pory było tak, że doktorant mógł brać kasę dwa razy, czyli być i doktorantem i asystentem. Ukrócono to w punkcie 10 – doktorant nie może być zatrudniony jako nauczyciel akademicki ani pracownik naukowy. Super! Może być jednak zatrudniony zgodnie z prawem na etacie inżynieryjno technicznym, no chyba że takie etaty zlikwidujemy! Ktoś z uczonych ustawodawców tego po prostu nie przemyślał i nie przewidział. A posiadanie władzy nie powinno zwalniać od myślenia!

Kolejny kwiatek jest z lokalnego podwórka. Od zawsze mówiłem, że dwanaście tygodni praktyk nie sprzyja pisaniu pracy dyplomowej. W tym roku było jeszcze weselej – prace dyplomowe trzeba było złożyć trzydzieści dni przed obroną, czyli na początku czerwca. Na efekt nie trzeba było długo czekać – w lipcu spadła liczba dyplomantów inżynierskich. A we wrześniu moim skromnym zdaniem nie wypełnimy limitów przyjęć na studia drugiego stopnia. Oczywiście bardzo chciałby się mylić, ale jak znam życie znowu będę miał rację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *