Zapamiętywanie czy zrozumienie?

Łapię się na tym, że wszystko albo prawie wszystko już było, że pisze o tym, o czym już pisałem. Powracająca fala? Kobiecy temat rondo, skleroza czy syndrom niedopchnięcia? A może po prostu waga sprawy jest taka, że trzeba o tym ciągle?
Z racji wieku 60+ łapię się na tym, że coraz częściej zapominam o wielu sprawach. Notuję zadania na karteczkach – zapominam o karteczkach. Mam więc problem z zapamiętywaniem, ale nie zapominam jeśli to, co zapamiętałem wcześniej… zrozumiałem. I tu jest chyba klucz do edukacyjnego szczęścia. Myślenie, rozumienie i zrozumienie a potem… nieco automatyczne zapamiętanie bazujące właśnie na rozumieniu i zrozumieniu.
Dwa przykłady z… Worda. (nie dotyczą moich problemów z zapominaniem ale tego, że jeśli coś rozumiemy to łatwiej jest zapamiętać ciąg logicznie powiązanych ze sobą czynności.) Chcemy zrobić spis treści. Nie ręcznie ale automatycznie lub półautomatycznie. Mnie od razu zapala się lampka (z)rozumienia. Word musi wiedzieć z czego ma zrobić ten spis. Czyli musimy pozaznaczać te fragmenty tekstu (akapity), które są tytułami rozdziałów. Jak zaznaczamy? Kolorują drwala? No nie, stosując odpowiednie style. Stąd nie rozumiem osób, które z uporem klikają na spis treści i są zdziwione, że on nie powstaje tak z niczego. I drugi przykład. Spis literatury i cytowania. Najpierw musi powstać spis, potem cytowania. Nie można cytować pozycji, której nie ma w spisie. Proste i logiczne.
W tym miejscu wracam do mojej ulubionej motywacji a w zasadzie jej braku. Po co to robimy? Jeśli tylko po to, aby uzyskać zaliczenie to jest to słaba motywacja. Motywacją powinno być ułatwienie, uproszczenie sobie pracy. Zmuszenie komputera (oprogramowania) do wykonania za nas nużącej czynności. Ale tu znowu pojawia się “problem”. Co ma wspólnego z zawodem inżyniera lądowego spis treści i literatury…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *