Mój postulowany tryb…

W nawiązaniu do rekomendacji Prorektora ds Studiów z 23 lipca 2020 przedstawiam poniżej mój postulowany i wymarzony tryb prowadzenia zajęć. Mam oczywiście pełną świadomość, że marzyć i postulować to sobie mogę prywatnie… Ale mam jednocześnie prawo podzielenia się tymi refleksjami co niniejszym czynię. Oczywiście moje przemyślenia dotyczą tylko i wyłącznie “moich” przedmiotów i zajęć, czyli Podstaw Informatyki i Information Technologies a także Metod Obliczeniowych na siódmym semestrze studiów stacjonarnych pierwszego stopnia.

Oczywiście wykłady chciałbym prowadzić zdalnie. Wszystkim pozwalam sobie przypomnieć, że robiłem to już dziesięć lat temu. Nie jest to więc dla mnie żadna nowość. Zamierzam prowadzić je synchronicznie w czasie rzeczywistym i wzbogacić dla pierwszego semestru jak przed laty o pewnego rodzaju bonus, czyli testy cząstkowe natychmiast po wykładzie. Chciałbym skłonić studentów nie tyle do obecności na wykładzie co do uważnej obecności. Na wykład z podstaw informatyki, z którego to przedmiotu nie ma egzaminu, pod koniec semestru uczęszczało w sali 134 koło pięćdziesięciu osób, czyli jedna czwarta co uważam za mój sukces. Porażką było to, że znacząca część słuchaczy czyli 10-20% podczas wykładu korzystała z komputerów i smartfonów, co oznacza brak rzeczonej uwagi a jedynie fizyczną obecność. Jestem przeciwnikiem sprawdzania wymogu fizycznej obecności… Zależy mi na przekazaniu wiedzy czyli przykuciu na 45 minut uwagi studentów. Sądzę więc, że test bezpośrednio po wykładzie skłoni wszystkich do uważnej koncentracji i robienia notatek, z których będzie można w trybie zdalnym korzystać. Będzie oczywiście możliwość klasycznego zaliczania testu z wykładów pod koniec semestru. Podwójnie klasycznego, ale o tym później.

Zajęcia komputerowe z metod obliczeniowych polegają na wykonywaniu podczas zajęć w laboratorium komputerowym zadań i oddawaniu ich pod koniec zajęć. Mityczna “weryfikacja efektów kształcenia” ma w tym przypadku formę pośrednią między klasycznym sprawdzianem a projektem. Czas wykonania pracy to trzy godziny i ma ona charakter bardziej problemowy niż sprawdzian. Nie wymaga także takiego nakładu pracy jak projekt, choć suma tego, co studenci wykonują w ramach dziewięciu zajęć odpowiada projektowi. Tu jestem w pełni elastyczny. Mogę te zajęcia prowadzić w sposób synchroniczny w czasie rzeczywistym, mogę też wykonać nagrania instrukcji i zezwolić na oddawanie prac na przykład przez tydzień.

Najwięcej niewiadomych jest w przypadku podstaw informatyki, “przedmiotu masowego rażenia”. Zajęcia z tego przedmiotu różnią się fundamentalnie od tych z metod obliczeniowych. Może to budzić zdziwienie, bo to przecież także zajęcia komputerowe. Ale nie wszystkie zajęcia w tym samym miejscu są takie same. Laboratoria z materiałów budowlanych i technologii kompozytów mineralnych to zupełnie rożne zajęcia. Tak samo różne są zajęcia z podstaw informatyki i metod obliczeniowych. Zajęcia z podstaw informatyki dotyczą zasad posługiwania się kilkoma wybranymi narzędziami komputerowymi i rozwiązywania z ich wykorzystaniem wybranej klasy typowych problemów. To w języku egzaminu na prawo jazdy taki plac manewrowy. Trzeba umieć ruszyć bez “żabki” i prawidłowo zaparkować. Metody obliczeniowe dotyczą modelowania i symulacji zjawisk i procesów oczywiście z wykorzystaniem odpowiedniego oprogramowania. Jest w tych zajęciach jedynie “jedność miejsca” – laboratorium komputerowe. Czas czyli semestr i akcja czyli program są zupełnie różne.

Prowadzenie “zajęć masowego rażenia” sprowadza się do powtarzania tego samego materiału dziewięciokrotnie, dla każdej grupy osobno W przestrzeni rzeczywistej nie można inaczej, bo określa i definiuje to pensum. Mogę sobie osobiście wyobrazić inny sposób przeprowadzenia takich zajęć w przestrzeni wirtualnej z wykorzystaniem paradygmatu odwróconej klasy. Więcej szczegółów postaram się podać w następnych wpisach. Teraz uchylę rąbka innej tajemnicy. Oczywiście zajęcia byłyby prowadzone w sposób hybrydowy. To co byłoby w przestrzeni rzeczywistej? Po pierwsze starter w przestrzeni rzeczywistej, czyli spotkania początkowe , taki “tydzień zapoznawczy”. Potem byłaby samodzielna praca zdalna, a w przestrzeni rzeczywistej byłaby mityczna “weryfikacja efektów kształcenia”. Wszystkim zadziwionym takim pomysłem dedykuję odpowiedź na pytanie – czy chcecie być diagnozowani, leczeni i operowani przez “pandemicznego” lekarza, który zaliczał w sposób zdalny składając mityczne oświadczenie dotyczące samodzielności? Według mnie “weryfikacja efektów kształcenia” lekarza powinna nastąpić nieco wcześniej niż w kontakcie z pacjentem. Podobnie jest z kierowcami, pilotami i… inżynierami, czyż nie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *