Nowoczesność po polskiemu…

Po zamieszczeniu wpisu na temat kosztów nowoczesności zadałem kilku osobom pytanie, jak to jest u nas. Nie pytałem się o kasę czyli o pieniądze tylko o godziny pracy! Wydaje mi się, że instalacja tego samego oprogramowania trwa tyle samo w USA i u nas, bo przecież nie mamy specjalnych, na przykład „gorszych” komputerów. Możemy mieć z racji niższych płac „gorszych” informatyków, bo wszyscy „lepsi” już wyjechali. Oczywiście mam też pełną świadomość, że oszacowanie tego, ile godzin kosztuje godzina e-Learningu zależy od bardzo wielu czynników. Potrafię także podać wiele z tych czynników. Moje pytanie dotyczyło przeniesienia amerykańskich wyników na grunt polski. Raczej nie jestem zainteresowany przeprowadzeniem badań podobnych do amerykańskich w Polsce. Po to, żeby były one wiarygodne musiałbym dotrzeć z ankietą do wszystkich autorów kursów. Czy ktoś mi może podać ich listę wraz z adresami mejlowymi? Oczywiście można prowadząc internetową kwerendę na bogato wyłuskać powiedzmy 80%, ale czy ja mam na to czas i nieodpartą ochotę? A może ktoś to za mnie zrobi? A może można to zrobić w ramach jakiegoś grantu, projektu? Nie widzę, nie słyszę… A ja nie jestem ani Kapp ani Chapman. Cóż, jedno jest pewne – u nas najprostsze sprawy są ekstremalnie trudne! Trudno… Zawsze możemy jednak pochylić się ponownie nad problemem i przeprowadzić jak dziesięć lat temu pogłębioną analizę pomiaru efektywności kosztowej procesów e-learningowych. Wesołych świąt! A na dziś strzelę tak – 50:1. Wyższy stosunek będzie dla płatnych kursów komercyjnych, albo tych robionych na bogato z funduszy unijnych. Niższy stosunek będzie dla kursów robionych pro publico bono przez ciągle jeszcze zapalonych wolontariuszy z uczelni publicznych. Jednocześnie oświadczam, że moim zdaniem stosunek 2:1 lub niższy to patologia i pornografia tego samego pokroju co realizowanie 240 godzin pensum w 120 godzin!

eLearning-costs

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *